Zamknij

4 rzeczy za które pokochałam Palawan.

Palawan

 

Palawan nazywa się perłą Filipin. Jest w tym dużo racji. Ta wyspa to kwintesencja tropikalnego raju. To tutaj znajdziemy piękne plaże ze złotym piaskiem, lazurowe wody, ukryte zatoczki, maleńkie wysepki i niesamowite podwodne życie. Kto jedzie poznać Filipiny nie może w swoich planach pominąć Palawanu.

Jak dotarliśmy na Palawan?

Tytułem wstępu: na Palawan lecimy zaraz po odwiedzeniu Oslob. Na logikę powinniśmy lecieć z Cebu, ale loty były tak drogie, że wybieramy położony na innej wyspie port lotniczy w Iloilo. Z Oslob wracamy więc do Dumaguette i tam wsiadamy w nocy autobus i nad ranem wysiadamy w Bacolod. Tam łapiemy prom do Iloilo. Tym samy pokonujemy całą wyspę Negros. Z Iloilo samolot przenosi nas na Palawan gdzie lądujemy w Puerto Princessa. Skomplikowana i długa trasa… Ponieważ samolot się spóźnia (standard na Filipinach), mamy kolejny poślizg i ucieka nam bus do Sabang. Pod lotniskiem łapią nas taksówkarze, jeden jest tak uprzejmy, że obiecuje dogonić dla nas busa. Płacimy kierowcy po 350 peso (2,5 zł).

Wsiadamy do busa, który akurat tankuje się na stacji benzynowej i ruszamy, w wydawać by się mogło, krótką trasę. 32 kilometry jedziemy jednak przez dwie godziny! Po drodze zatrzymujemy się milion razy, aby wypakować lub zabrać przeróżne rzeczy: pakunki, kury, worki z cementem, owoce, mrożonki i bóg jeden wie co jeszcze. To właśnie urok Palawanu… tu się nikomu nigdzie nie śpieszy. Rada — jeżeli jedziesz na Palawan lub jakąkolwiek Filipińską wyspę zostaw swój zegarek w domu. Tutaj człowiek znajduje się w całkiem innej czasoprzestrzeni.

1. Sabang i Podziemna Rzeka.

Zaraz po przybyciu na miejsce znajdujemy nocleg w domku przy parkingu (obok portu) w samym sercu miejscowości. Hotelik nazywa się Balay Balay Travel. Luksusów nie ma, ale mamy rzut beretem do kasy biletowej. Od razu idziemy zarezerwować wycieczkę tak, aby ruszyć na nią na następny dzień rano. W ten sposób mamy nadzieje uniknąć tłumów i zobaczyć Podziemną Rzekę, zanim zjadą się turyści z całego Palawanu.

W kasie otrzymujemy tylko potwierdzenie rezerwacji, wszelkie opłaty należy uiścić na następny dzień. Kosz wycieczki to 735 peso (52 zł) + koszt przepłynięcia łódką. Cała łódź kosztuje 1120 peso (80 zł), czyli przy sześciu osobach wychodzi 187 peso na osobę (kiedy nie ma się towarzystwa, należy zaczekać przed łódką, aż zbierze się 6-osobowa ekipa i podzielić się kosztami). Nie pozostaje więc nam nic innego jak zjeść jakiś obiad i poplażować. A plaża w Sabang jest bardzo ładna i chyba trochę niedoceniana. Kiedy z Sabang odjeżdża ostatni bus z turystami i parking przy porcie pustoszeje, miejscowość wydaje się wyludniona, jesteśmy na plaży całkiem sami.

 

Underground River – jeden z 7 nowych cudów natury

Podziemna Rzeka na Palawanie to chyba najbardziej kontrowersyjna atrakcja całych Filipin. Od 1999 roku znajduje się na Światowej Liście Dziedzictwa UNESCO, ale stała się naprawdę popularna, kiedy wygrała plebiscyt na jeden z 7 nowych cudów natury. Przeczytałam wiele komentarzy o tym, że miejsce to jest przereklamowane i niewarte odwiedzenia. Wiedziałam jednak, że musimy się o tym przekonać osobiście.

Na następny dzień z samego rana jesteśmy pod kasą z karteczką rezerwacyjną w ręku. Pierwszy raz w życiu widzę tak skomplikowany proces wykupu wycieczki, obsługują nas cztery osoby: pierwsza pani szuka naszej karteczki z rezerwacją, druga wpisuje nas na listę, trzeciej płacimy za przewodnika, a czwarta odbiera od nas resztę pieniędzy. To jednak nie koniec. W stanowisku na zewnątrz płacimy za łódź. Ponieważ jest nas tylko czwórka, musimy czekać, aż dozbierają się kolejne dwie osoby. Podziemną Rzekę na Palawanie można zwiedzać od godziny 8:30 do godziny 15:30 (całość otwarta est od 8:00 do 17:00), ale uwaga — dzienni limit to 600 osób odwiedzających. Oznacza to, że do jaskini wpływa tylko 100 łodzi dziennie.

Wsiadamy na łódź i ubieramy kamizelki ratunkowe (jest to bezwzględnie obowiązkowe) i po krótkim rejsie wysiadamy w Parku Narodowym Rzeki Podziemnej Puerto Princesa (Puerto Princesa Subterranean River National Park). Witają nas jaszczurki i małpki, te ostatnie są średnio przyjazne. Tutaj znowu trzeba okazać karteczki z rezerwacją i odebrać audio przewodnik oraz kask. Po krótkim spacerze przez dżungle dochodzimy do rzeki, gdzie wsiadamy do sześcioosobowej łódeczki. W czasie zwiedzania Podziemnej Rzeki w jaskini panuje absolutna cisza. Przewodnicy znajdują się na każdej łodzi, ale cała ich aktywność ogranicza się do wskazywania latarką miejsc, o których opowiada nam nagrany głos lektora. W jaskini panuje też absolutna ciemność, jedyne źródło światłą to latarka przewodnika. Bezwzględnie zakazane jest robienie zdjęć z lampą.

 

24 kilometry korytarzy…

Podziemna Rzeka w Puerto Princessa jest prawdziwym cudem przyrody. Tego typu miejsc jest na świecie zaledwie kilka. Dotychczas na Palawanie odkryto 24 kilometry podziemnych korytarzy zalanych wodą. Dla łodzi dostępne są pierwsze 4 km, z czego turysta może odwiedzić odcinek o długości 1,5 km. Wewnątrz znajduje się jedna z największych komór jaskiniowych. Nosi ona nazwę Italian Chamber i jej wielkość dochodzi do 360 metrów długości, 140 m szerokości i 80 m wysokości. Głębokość rzeki to nawet 8 metrów. Słona woda wpływa do jaskini aż do 6 kilometrów w głąb i też na takiej długości ma wpływ na życie wewnątrz. Jest to najdłuższa żeglowna rzeka na świecie. Jest to największe podziemne ujście rzeki na świecie.

Musisz to zobaczyć będąc na Palawanie!

Rejs po rzece trwa w naszym przypadku 32 minuty. I jest to czas niesamowity. Czuję się z jednej strony jak intruz, który swoją obecnością zaburza to sanktuarium ciszy, a z drugiej strony jestem niesamowicie wdzięczna naturze za to, że stworzyła takie miejsce i jest mi dane je zobaczyć. Cisza, jaka panuje podczas przebywania w jaskini, jest niesamowita, przerywa ją tylko cichy plusk wioseł. Dźwięk, jaki wydaje migawka aparatu, jest niczym wybuch armatni.

A widoki? Ktoś powie, że jaskinia jak jaskinia… nawet taka zalana wodą to nic specjalnego. Oj myli się każdy, kto tak myśli. Misterne wzory na ścianach, plątanina stalagmitów i stalaktytów, niesamowite formacje skalne… Natura w najpiękniejszej postaci, niezniszczona jeszcze przez człowieka. Każdemu będę polecała i zachwalała to miejsce.

Po zwiedzeniu Podziemnej Rzeki w Sabang pakujemy się i ruszamy do El Nido. Szybko orientujemy się, że na Palawanie panuje zmowa cenowa i nikt nie chce nas zabrać za mniej niż 600 peso (42 zł). Wsiadamy więc do jepneya i za 100 peso (7 zł) jedziemy do skrzyżowania z drogą na El Nido. Jesteśmy ściśnięci jak sardynki, bo w małym busie jest jakieś 30 osób, nie licząc tych, którzy jadą na dachu i uczepieni drzwi. Na bus przewozi także całe wyposażenie sklepu wraz z towarem i uwaga: lodem! Na skrzyżowaniu łapiemy autobus do El Nido (411 peso za osobę – 29 zł). Może żadna to oszczędność, ale podróż upływa nam wesoło w towarzystwie miłych filipińczyków.

O 19:30 jesteśmy na dworcu w El Nido. Szybko okazuje się, że łatwiej tam znaleźć nocleg niż działający bankomat. Z tym drugim jest problem… zostajemy więc z resztką pieniędzy. Z kolacji nici — żadna knajpa nie przyjmuje kart. Nocleg znajdujemy za 1300 peso (92 zł) za 4 osoby. Łazienka jest na korytarzu, ale za to mamy klimatyzacje.

2. El Nido i hopping Island

Kiedy przygotowywałam naszą trasę po Palawanie często trafiałam na określenie Hopping Island. Nie do końca wiedziałam, o czym tak naprawdę chodzi w tym „skakaniu po wyspach”. Teraz już wiem, że Hopping Island są to całodniowe wycieczki statkiem po archipelagu Bacuit, połączone z odwiedzaniem wysepek, plaż, zatoczek i snurkowaniem. Większość agencji turystycznych sprzedaje dokładnie takie same pakiety oznaczonych literami A, B, C i D. Niestety często taka sama jest tylko cena. Przy wyborze biura najlepiej kierować się poleceniami lub dokładnie o wszystko pytać (co zawiera cena, jakie są punkty programu, czy mamy darmowy sprzęt do snurkowania, jakie są dodatkowe opłaty).

Hopping Island był właśnie głównym powodem, dla którego będąc na Palawanie ruszyliśmy do El Nido. Bo samo w sobie miasteczko nie jest niczym innym jak zatłoczonym kurortem z typowo wakacyjnym klimatem, drogimi knajpami i kolejkami do bankomatów (w całej miejscowości były one aż trzy). Próżno szukać tam spokoju i wytchnienia. Jeżeli liczysz w El Nido na piękną plażę i fajne miejsce do pływania to możesz się rozczarować. Plaża nie dość, że nie zachwyca, to jeszcze usłana jest stolikami z okolicznych knajp. Ciszy w El Nido raczej też się nie zazna. Jest to za to dobra miejscówka dla tych, którzy lubią, kiedy coś się dzieje i szukają dobrej bazy wypadowej.

Jeżeli ktoś potrzebuje odrobinę wytchnienia, warto ruszyć plażą na wschód od miasta i dotrzeć na Caalan Beach. Plaża może nie powala, ale za to jest trochę spokojniej. Właśnie wędrując w tamtą stronę, poznaliśmy Mary, która jak się okazało, wraz z tatą ma łódź i organizuje słynne Hopping Island. To ona została naszym przewodnikiem i pokazała nam to, co w okolicy El Nido jest najlepsze.

Hopping Island

Codziennie rano z plaży w El Nido wyruszają dziesiątki łodzi, zabierając turystów z całego Palawanu w najpiękniejsze i tym samym najbardziej zatłoczone miejsca archipelagu Bacuit. Do wyboru są cztery wycieczki oznaczone kolejno literami: A, B, C i D. Dla tych, którzy mają mało czasu, istnieje możliwość łączenia wycieczki A z C lub B z D. Każda z wycieczek ma pięć stałych punktów programu i w zasadzie wszystkie biura oferują takie same pakiety. Warto jednak upewnić się co jest wliczone w cenę (obiad, napoje, sprzęt do snurkowania) czy na pewno program zawiera wszystkie opisane punkty lub, czy są jakiś dodatkowe opłaty.

Do stałej ceny Hopping Island doliczana jest opłata „na rozwój turystyki” lub „ochronę przyrody” (różnie to nazywają). Sama kiedyś czytałam, że te 200 peso płaci się raz i powinno się otrzymać potwierdzenie tej opłaty, gdyż jest ona ważna 10 dni. Na miejscu okazało się, że opłata pobierana jest każdorazowo. Co do wyboru Hopping Island, wieść gminna niesie, że wycieczki A i C są najlepsze. To właśnie na te dwa toury się zdecydowaliśmy.

Tour A

W czasie tej wycieczki odwiedzisz następujące miejsca:

  • Small Lagoon
  • Big Lagoon (od 2018 roku wejście jest dodatkowo płatne 200 PHP)
  • Secret Lagoon
  • Shimizu Island
  • 7 Commando Beach

My zaczęliśmy ten tour od odwiedzenia plaży 7 Komandosów. Miejsce to otrzymało nazwę na cześć Japońskich żołnierzy, którzy zatrzymali się tutaj po II wojnie światowej. Nie ma im się co dziwić, bo plaża jest naprawdę piękna. Podobno w okolicznych wodach można znaleźć żółwie, ale jakoś sama Mary nie była do tego przekonana. Później odwiedziliśmy Secret Lagoon. Aby się tam dostać, trzeba przecisnąć się przez dziurę w skałach (przydają się buty do wody). Wewnątrz, znajduje się mała zatoczka z jeszcze mniejszą plażą. Ciekawe miejsce, ale należy się nastawić na kolejki przy wejściu i wyjściu. Przy okazji warto zobaczyć bardzo ładną plażę, która jest obok sekretnej laguny.

Później mieliśmy snurkowanie i obiad na łódce. Najedzeni udaliśmy się na Big Lagoon gdzie mieliśmy kolejne snurkowanie. Na końcu zabrano nas do Small Lagoon gdzie kajakami lub wpław należało wpłynąć do zatoczki. Na jej końcu znajdowała się jaskinia. Cena za tour A to 1200 PHP + 200 PHP (opłaty za rozwój turystyki w El Nido) + 200 PHP za zwiedzanie Big Lagoon.

 

Tour B

  • Snake Island
  • Pinnacle Island
  • Entalula Beach
  • Cudugona Cave
  • Snorkeling Site

Nie byliśmy na tej wycieczce, więc nie mogę się co do niej wypowiadać. Podobno jest nastawiona na jaskinie, które są stanowiskami archeologicznymi. To w nich ukrywali się mieszkańcy w czasie II wojny światowej. Chyba najbardziej spektakularnym miejscem wycieczki jest Snake Island, która podobno robi ciekawe wrażenie. Dobrze jednak odwiedzać to miejsce, kiedy poziom wody w morzu nie jest zbyt wysoki. Koszt to 1300 PHP plus 200 PHP opłaty na turystykę.

Tour C

  • Helicopter Island
  • Matinloc Shrine
  • Secret Beach
  • Tapiutan Island
  • Star Beach

W czasie tej wycieczki nie oglądamy Sanktuarium Matinloc, rezygnujemy z niego, aby wydłużyć snurkowanie. Samo sanktuarium jest miejscem kultu Matki Boskiej i kiedyś znajdowała się tam siedziba klasztoru. Dziś można je odwiedzać (podobno lokalna legenda głosi, że na wyspie straszy). My zaczynamy tour C od zobaczenia sekretnej plaży. Mary mówi, że to ważne z powodu ilości turystów i trudności w dostaniu się do niej. Faktycznie, aby wejść na Secret Beach, trzeba przepłynąć przez okno w skale. Większa część przejścia znajduje się pod wodą, więc najlepiej jest zanurkować i przepłynąć.

Oczywiście ci, którzy mają na sobie kapok (tak jak ja), muszą przepłynąć, będąc na powierzchni wody. Kiedy jestem w oknie, nadchodzi fala i unosi mnie pod samo sklepienie. Obrywam w głowę i jak to ja wpadam w panikę. Na szczęścia Mary czuwa nad tym, aby każdy z nas wyszedł cało z tej wycieczki i sprawnie pomaga mi przedostać się w obie strony.

Secret Beach jest dość podobna w założeniu do Secret Lagoon. Będąc w środku, naprawdę ma się wrażenie, że to miejsce est ukryte przed światem. Gdyby nie mały otwór w skałach nikt by tu nie trafił. Niewielka sekretna plaża znajduje się w otoczeniu skał. Mary pokazuje nam też małą jaskinię, do której dosłownie trzeba się wczołgać.

Tour C – najlepsze snurkowanie na Filipinach.

Później płyniemy na snurkowanie i jak dla mnie jest one rewelacyjne. Nie chodzi tu nawet o rafę tylko o miejsce, w którym pod nami jest wielka pionowa ściana i jedna ogromną granatowa głębia. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego i chyba do końca życia będę miała ten widok przed oczami. To snurkowanie miało jeszcze jeden bonus — żółwia! Tak widzieliśmy po raz kolejny żółwia (pierwszego spotkaliśmy podczas snurkowania na Balicasag).

Obiad jemy na małej opuszczonej plaży gdzie czekając na jedzenie mamy czas na kolejne snurkowanie. Tym razem do wody wchodzimy z brzegu. Ja jestem zachwycona. Nie wiem, czy wynika to z tego, że mało znam podwodny świat czy z tego, że w filipińskich wodach jest tak pięknie. Pływam oniemiała z zachwytu, oglądając małe rybki, koralowce, roślinki i całe to podwodne życie. Najedzeni ruszamy w dalszą drogę. Odwiedzamy kolejne plaże, przepływając pomiędzy pionowymi skałami.

Na końcu Mary zabiera nas na Helicopter Island. Naprawdę wyspa nazywa się Dilumacad, ale ze względu na jej kształt wszyscy nazywają ją helikopterem. Jest tam całkiem ładna, 300-metrowa plaża. Dzięki temu, że Mary zmieniła nam plan wycieczki, jesteśmy tam całkiem sami. Nad nasze głowy nadciągają jednak ciemne chmury, co oznacza, że pora kończyć wycieczkę. Cała nasza ekipa wróciła zachwycona. Koszt 1400 PHP plus 200 PHP opłaty za turystykę.

 

Tour D

  • Bukal Beach
  • Pasandigan Beach 
  • Cadlao Lagoon 
  • Paradise Beach 
  • Natnat Beach
  • Ipil Beach

Z tej opcji też nie korzystaliśmy i tak naprawdę jest ona chyba najmniej popularna. Koszt 1200 PHP + oczywiście 200 PHP

Na każdej  z wycieczek otrzymuje się posiłek i napoje. Trzeba przyznać, że to co zaserwowała nam Mary było naprawdę bardzo dobre. Sama dekoracja potraw wymagała od niej dużo pracy. W cenie powinniście także mieć masę i rurkę do pływania (warto o to wcześniej dopytać). Nie zapomnijcie też butów do wody ponieważ jest kilka miejsc w których naprawdę trudno poruszać się boso.

3. Nacpan Beach – najpiękniejsza plaża Palawanu

Za 600 peso można w El Nido pożyczyć skuter i zobaczyć najpiękniejszą plażę całego Palawanu. O tak… zakochaliśmy się od razu! Nacpan Beach jest jak spełnienie marzeń — długa, piękna, ze złotym piaskiem i do tego prawie bezludna. Raj na ziemi. Podoba nam się tak bardzo, że postanawiamy skrócić pobyt w El Nido i przenieść się tu na trzy noce. Z tym miejscem jest jeden problem — ciężko się do niego dostać. Autobus jeździ tu raz dziennie. Za tricykle słono sobie liczą. Stopem nam się nie udało. Ale to właśnie dzięki temu Nacpan jest istnym rajem na ziemi.

Na Nacpan przeżyłam też najgorsze chwile z całego pobytu na Filipinach, na ich wspomnienie aż cierpnie mi skóra. Dam Wam zatem jedną radę — nie dajcie się zwieźć pięknym falom i błękitowi wody. Nacpan otoczona jest zdradzieckimi prądami. Uwierzcie mi na słowo, że chwila zapomnienia w tej cudownie ciepłej wodzie może Was naprawdę dużo kosztować. Mimo tych chwil grozy, jakie tam przeżyliśmy, Nacpan Beach plasuje się w naszym rankingu na pierwszym miejscu najpiękniejszych plaż, jakie odwiedziliśmy.

praktycznie…

Ponieważ na Nacpan Beach jest niewiele noclegów, szukanie ich na miejscu, jest trochę ryzykowne. Dlatego też we wpisie wrzucam zdjęcie z numerem telefonu (mam nadzieję, że się nie zmienił) do Soni, u której spaliśmy w tych pięknych domkach na plaży. Płaciliśmy za nocleg około 150 zł na cztery osoby. Niestety zdarza się, że warunki na tej plaży są dość prymitywne. My na przykład przez ponad dobę nie mieliśmy wody ani prądu… to było piękne.

Zjeść na Nacpan można w kilku restauracyjkach przy noclegach. Nie polecamy dużego baru w centrum plaży. Jedzenie tam miało swoje poważne konsekwencje. Przy plaży nie ma sklepu, kupić można tylko to co sprzedawane jest w miejscowych barach dlatego też warto przyjechać zaopatrzonym w najważniejsze rzeczy. No, a kiedy popada to ciężko się stamtąd wydostać. No i nie ma wstępu na wzgórze, z którego robi się takie piękne zdjęcia na Twin Beach. Teren jest prywatny i ktoś ma sporo pieniędzy, bo dzień i noc oba przejścia są pilnowane. Nie da się i koniec. Zero dyskusji.

4. Zip Line w El Nido

Co tu dużo mówić… po zjeździe na zip line na Bohol zakochałam się w tej atrakcji. Widziałam na zdjęciach miejsce, w którym lina rozpięta była nad wodą i zjeżdżało się na małą wyspę. No i znaleźliśmy to miejsce nad plażą Las Cabanas Beach w północnej części Palawanu. Sama plaża jakoś nie urzeka, jest tłoczni i brudno ale zjazd na linie rekompensuje cały trud dotarcia tutaj. Koszt 500 peso na siedząco lub 700 peso na supermena. Droga tylko w jedną stronę, wrócić trzeba przez plażę i wyjść na drogę.

Palawan ma naprawdę wiele do zaoferowania. Nam udało się odkryć tylko mały kawałek tej wyspy, dlatego, że zakochani w Nacpan Beach odpuściliśmy dalsze poznawanie Palawanu i oddaliśmy się całkowitemu relaksowi. Na pewno warto jeszcze zajrzeć do Port Barton, o którym słyszałam tylko dobre rzeczy. A mając pożyczony skuter, polecam jeszcze znaleźć plażę o nazwie Duli Beach. To już jest całkowicie zapomniane przez turystów miejsce.

Podziel się linkiem:

Komentarze

  1. Asia
    Asia
    17 maja, 2020 2:30 pm Odpowiedz

    Piekne widoki, tez Filipiny na mojej liscie marzen ale przeczytalam ostatnio ze wlasnie w El Nido na plazy sa pchly piaskowe( mozna tez je spotkac w innych miejscach) .Bardzo niemile przezycie, ponoc sa niewidoczne ale bardzo dotkliwe, gryza i wlasciwie samice wchodza w skore do czasu wyklucia larw, mozna zachorowac na tungoze:( Czy cos o tym slyszeluscie?

  2. Michał
    Michał
    10 lipca, 2019 11:18 pm Odpowiedz

    Na Palawan wybieram się w styczniu 2020. Ląduje w PPS późnym popołudniem i podobnie jak Wy z lotniska planuję bezpośrednio dostać się do Sabang gdzie kolejnego dnia chciałbym zobaczyć podziemną rzękę. Zamiast kupować zoragnizowaną wycieczkę do podziemnej rzeki planowałem na własną rękę zdobyć pozwolenie na zwiedzanie (wychodzi dużo taniej). Sęk w tym że biuro gdzie wydawane są te pozwolenia będzie już zamknięte w dniu kiedy przylecę do PPS. Proszę napiszcie gdzie Wy kupiliście te bilety, ceny zorganizowanych wycieczek zaczynają się od 2000PHP a Wy podajecie cenę 750 czyli dużo taniej.

  3. 25 lutego, 2019 4:27 pm Odpowiedz

    Nigdy nie myślałem, że jest tam tak pięknie! Kolejne miejsce dodane do listy marzeń na przyszłość 🙂
    Podoba mi się tekst żeby zostawić zegarki w domu 🙂

  4. Beata
    Beata
    22 lutego, 2019 7:26 pm Odpowiedz

    Piękne zdjęcia, wspaniałe miejsca – jak zawsze zresztą 🙂 Rajski odpoczynek… te plaże…coś cudownego. Muszę kiedyś się odważyć na tak daleką wyprawę.

  5. 2 lutego, 2019 11:05 pm Odpowiedz

    Jejku… jak w raju! Jak dawno nie widziałam takich błękitów, takiego nieba, chmur pokłebionych. Super, że blog znowu ożył choć wyobrażam sobie układ priorytetów w Waszym życiu teraz. Pozdrawiam Was i mała wojażerkę Liwię buziaki!

  6. 1 lutego, 2019 12:07 pm Odpowiedz

    Robi wrażenie! Najbardziej podoba mi się zdjęcie gdzie podskakujesz jak baletnica. 😀

  7. 1 lutego, 2019 9:13 am Odpowiedz

    Byłam w marcu 2018, jedyne czego nie zdążyłam zobaczyć to Podwodna Rzeka, mieliśmy ją w planie, ale musieliśmy łapać wcześniejszy samolot do Manili. Filipiny są piękne, Palawan również, choć osobiście wolę Bohol i Coron – dużo mniej ludzi 🙂 Ale rajskich widoków odmówić nie można! 🙂 Bardzo ciekawy wpis, piękne zdjęcia, dobrze było wrócić wspomnieniami do Filipin 🙂

  8. 1 lutego, 2019 6:11 am Odpowiedz

    Piękne zdjęcia! Sama na Palawanie nie byłam, ale słyszałam tyle sprzecznych opinii, że nie wiem co myśleć. Musiałabym sama sprawdzić!

  9. 31 stycznia, 2019 9:38 pm Odpowiedz

    Nie byłam i jakoś nawet nie miałam w planach. Ale jak przeglądam te wszystkie piękne zdjęcia to aż się chce tam być 🙂

  10. 28 stycznia, 2019 10:31 am Odpowiedz

    Może kiedyś starczy mi życia, żeby odwiedzić te wszystkie fascynujące miejsca.

  11. iwq
    iwq
    26 stycznia, 2019 1:55 pm Odpowiedz

    Każda z tych plaż wygląda jak zapomniana (albo sprytnie zrobione zdjęcia :D). W każdym razie, miejsce warte zainteresowania, a szczególnie ta podziemna rzeka… 🙂

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      28 stycznia, 2019 10:13 am Odpowiedz

      Na wielu plażach Filipin jest pusto. Na Duli Beach byliśmy tylko my. Na Nacpan turyści pojawiali się koło południa. Dosłownie kilka osób. Resztę dnia człowiek był sam. Na pewno nie było takich tłumów jakie spotykaliśmy np w Tajlandii.

  12. 26 stycznia, 2019 12:58 pm Odpowiedz

    Wow ale obszerna relacja i tyle przydatnych informacji. Kiedyś odwiedzę te miejsca. Takie cudowne widoki 🙂

  13. 26 stycznia, 2019 12:36 pm Odpowiedz

    Fantastyczny wpis! A te zdjęcia… jak z innej bajki. Już słyszę mojego Męża:”No weź, pojedźmy tam.” Tylko, że ja się boję latać.

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      28 stycznia, 2019 10:14 am Odpowiedz

      Całkowicie Cię rozumiem bo ja też boje się latać… za każdym razem muszę ten lęk pokonywać ale na szczęście wiem, że warto. Trzymam kciuki aby i Tobie się udało.

  14. 24 stycznia, 2019 6:53 pm Odpowiedz

    Czytałam ten spis z wypiekami na twarzy i zaczęłam się mocno zastanawiać, czy Filipin nie przenieść do bliższej listy do odwiedzenia. Te widoki są tak rajskie i zachwycające, że najchętniej już teraz przeniosłabym się nawet na tą najbardziej zatłoczoną plażę.

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      28 stycznia, 2019 10:16 am Odpowiedz

      Przenieś, przenieś bo naprawdę warto. Zanim tam zjadą się wszyscy Janusze. A bilety naprawdę są już bardzo tanie.

  15. Marysia
    Marysia
    24 stycznia, 2019 6:45 pm Odpowiedz

    Raj na Ziemi <3 Przepiękne krajobrazy, plaże, chmury, kolor wody. Koniecznie muszę wybrać się na Palawan bo to co przedstawilaś wygląda niesamowicie kusząco. A ja lubię widoczki <3

  16. Holly
    Holly
    23 stycznia, 2019 7:16 pm Odpowiedz

    Świetne widoki i spokój.

  17. 23 stycznia, 2019 4:03 pm Odpowiedz

    Naprawdę super! Taka podróż to marzenie 🙂 Kto wie, może kiedyś się zrealizuje? 🙂

  18. 23 stycznia, 2019 3:56 pm Odpowiedz

    Widoki przepiękne 🙂 To niesamowita przygoda być tam i wiedzieć te wszystkie miejsca

  19. 22 stycznia, 2019 1:06 pm Odpowiedz

    U mnie póki co Filipiny daleko, daleko na liście podróżniczych marzeń, ale mam nadzieję, że i tam dotrę. Palawan prezentuje się bardzo pięknie. Pozdrawiam.

  20. 21 stycznia, 2019 3:56 pm Odpowiedz

    Jednego zazdroszczę Wam najbardziej. Odwagi. Jedziecie na drugi koniec świata. Ogarniacie na miejscu noclegi, transfery itp. Ja jestem z natury cykorem, choć kocham podróże. Muszę się przełamać i wybrać się gdzieś dalej na własną rękę

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      28 stycznia, 2019 10:17 am Odpowiedz

      My też jesteśmy cykorami. Jak to powtarza zwojtek: tylko głupiec się nie boi. Warto jednak ten lęk pokonać.

  21. 21 stycznia, 2019 11:06 am Odpowiedz

    Pod kątem widoków i atrakcji Palawan rzeczywiście wydaje się miejscem idealnym, w którym nie da się zbyt długo nudzić. Rajskie plaże i widoki tylko dodają mu uroku 🙂

  22. 21 stycznia, 2019 11:05 am Odpowiedz

    Dziękuję za piękny reportaż. Jako że jestem miłośniczką natury, najbardziej zainteresował mnie Park Narodowy Rzeki Podziemnej Puerto Princesa. Nie wiedziałam o tymmiejscu, a jest zupełnie fascynujące! I jego mieszkańcy też!!!

    • 22 stycznia, 2019 7:03 am Odpowiedz

      Chciałam napisać to samo! Piękne miejsce- zapisuję na listę moich wymarzonych miejsc do zobaczenia !

  23. Gosia Mamnatooko
    Gosia Mamnatooko
    20 stycznia, 2019 4:00 pm Odpowiedz

    Jak cudownie, ze są blogu podróżnicze i chociaż w taki sposób można poznać kawałek świata!
    Wspaniały wpis, zdjęcia filmik… WOW❤️

  24. Olaj
    Olaj
    20 stycznia, 2019 3:56 pm Odpowiedz

    Piękne zdjęcia, na prawdę raj na ziemi jeszcze nie tak bardzo zdewastowany przez obecność człowieka:)

  25. 20 stycznia, 2019 1:07 pm Odpowiedz

    Nawet nie wiem , gdzie to jest, ale trzeba przyznać ,że jest pięknie 🙂
    Świetnie wyglądasz na zdjęciach 🙂

  26. 18 stycznia, 2019 2:20 am Odpowiedz

    Czytając twój wpis, aż zachciało mi się poleciec na Filipiny! Dopisuję do mojej listy wakacyjnej!

  27. 17 stycznia, 2019 11:22 pm Odpowiedz

    Ile wrażeń i przygód! Nie byłam jeszcze na Filipinach, ale jak tylko pojawią się tanie bilety lotnicze w dogodnym terminie, to kupię je bez wahania. To, co mnie lekko zniechęca to właśnie sposób przemieszczania się, niezliczone transfery i męczące warunki. Jestem do tego przyzwyczajona, ale wolałabym tam polecieć z partnerem, niż solo.

  28. 17 stycznia, 2019 10:00 pm Odpowiedz

    Niebiańskie plaże, krystaliczna woda i jeszcze urokliwa podziemna rzeka – cudowne miejsce. Można śmiało powiedzieć, że odwiedziłaś raj na ziemi. Mnóstwo atrakcji i pięknej natury. Pozdrawiamy.

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *