Zamknij

Zalipie – wieś malowana w kwiaty

Zalipie 1000krokow

Koronawirus sprawił, że zamiast poznawać nowe, odległe kraje, spędzamy lato w Krakowie (a w zasadzie w pracy), a podróże z tych na koniec świata, zamieniliśmy na te lokalne. Gdybyśmy mieli dom z ogródkiem, to pewnie w nim spędzalibyśmy te upalne dni. Balkon jest jednak za mały, więc co jakiś czas wsiadamy w samochód i ruszamy na jakiś jednodniowy wypad. Kto śledzi nas na Facebooku, ten wie, że cierpię ostatnio na ogromny niedosyt polskich wsi. To taki uboczny skutek genealogii, której ostatnio poświęcam każdą wolną chwilę. Odwiedziliśmy więc ostatnio skansen w Wygiełzowie, muzeum – dom, w którym mieszkał Wincenty Witos w Wierzchosławicach, a wczoraj wieś Zalipie.

Zalipie – malowana wieś

Czym Zalipie wyróżnia się na tle innych wsi w Polsce? Wystarczy jeden rzut oka na znajdujące się tam domy, aby znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zaraz po przekroczeniu granic tej miejscowości widzimy domy pomalowane w kolorowe kwiaty. Właśnie te malunki rozsławiły to miejsce nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Zalipie to niewielka miejscowość znajdująca się na Nizinie Nadwiślańskiej, ok. 30 km od Tarnowa i 100 km od Krakowa. Dojeżdżamy na miejsce, mijając spokojne i ciche wioski oraz miasteczka otoczone polami i lasami. W samym Zalipiu kierujemy się pod Dom Malarek. Tam też zaczynamy nasz spacer po tej miejscowości.

Skąd pomysł na pomalowanie wsi w kwiaty?

Wszystko zaczęło się ponad 100 lat temu. Zalipie nie wyróżniało się niczym i nic nie odróżniało tego miejsca od innych małopolskich wsi. Aby móc sobie to wyobrazić trzeba trochę zagłębić się w przeszłość. Wiecie, że w okresie międzywojennym połowa chat wiejskich miała tylko jedną izbę? Domy budowane były z drewna, nie miały podmurówek ani pieter. Często za podłogę służyła ubita ziemia tzw. klepisko a dach kryty był strzechą. Ciepło pochodziło z pieca, jaki znajdował się w izbie, często nie było nawet komina. Po wodę chodzono do studni, rzeki lub potoku.  Nie było elektryczności ani łazienek. Wystarczyć musiała lampa naftowa (jeżeli ktoś takową posiadał) i balia z wodą. Izbę dzielono ze zwierzętami, oddzielało ich od ludzi proste przepierzenie.

Wyobraźcie sobie, jak bardzo brudziły się izby, w których stał piec… Pobielane ściany szybko pokrywały się sadzą. Dlatego też dziewczęta z Zalipia zaczęły ozdabiać je nieregularnymi plamkami. Służył im do tego pędzel zrobiony z prosa lub żyta i sadze rozrobione w mleku. Później kobiety zaczęły w ten sposób malować podmurówki.

W pierwsze dekadzie XX wieku kobiety z Zalipia zaczęły używać wyraźniejszych wzorów. Pojawiły się kwiaty i zawijasy, a sadzę zamieniono na kolorowe barwniki. Chaty, jedna po drugiej, zaczęto ozdabiać pięknymi wzorami. Domy malowano nie tylko z zewnątrz, ale i w środku, do tego wzorami pokrywano inne zabudowania, sprzęty domowe czy ubrania. Do malowania nie używano szablonów, każdy wzór był autorskim pomysłem i sam w sobie był niepowtarzalny. Domy z drewnianych powoli zastępowano murowanymi, ale tradycja zdobienia pozostała.

Dom malarek w Zalipiu.

To tutaj zaczynamy zwiedzanie. Nowy budynek, jak na Zalipie przystało, ozdobiony jest pięknymi, kolorowymi wzorami. Jego budowa rozpoczęła się z inicjatywy Felicji Curyło, chyba najbardziej znanej malarki zalipiańskich chat. Dzisiaj jest to centrum lokalnej sztuki, to tu spotykają się okoliczne artystki. Wewnątrz można zobaczyć pomalowane ściany, papierowe dekoracje, dożynkowe wieńce, ale też piec ozdobiony kolorowymi kwiatami. Przed domem kultury (bo taką rolę pełni Dom Malarek), można zobaczyć malutką pomalowaną chatkę, żurawia czy kolorową studnię. Daje to przedsmak tego, co czeka nas w trakcie spaceru po Zalipiu.

Zalipie – skansen czy normalna wieś?

Jeżeli tu będziecie, polecam zajrzeć do Domu Malarek, nie tylko po pamiątki (te można kupić także w innych chatach), ale przede wszystkim po mapkę ułatwiającą zwiedzanie okolicy. Należy pamiętać, że Zalipie to normalna, zamieszkała wieś, która tylko w nielicznych miejscach jest skansenem. Pozostałe domy są zamieszkałe, a ich obejścia zamknięte przed turystami. Często więc musi nam wystarczyć rzut oka z pobocza. Są jednak w Zalipiu podwórka otwarte dla zwiedzających. Gospodarze za symboliczną opłatą lub w zamian za zakup pamiątek pozwolą nam wejść na swoje posesje, a często zaszczycą nas także sympatyczną rozmową.

My ruszamy od Domu Malarek droga na północ. Samochód zostawiamy tu na niewielkim parkingu. Wioskę można przejść pieszo lub przejechać rowerem. Pod każdy z domów da się także dojechać samochodem, ale osobiście uważam, że spacer po Zalipiu jest najsympatyczniejszym sposobem na zwiedzanie tego miejsca.

Zagroda wspomnień po Janie Boduch.

Idąc spacerkiem, mijamy kolejne kolorowe zabudowania. Posiłkując się mapką, którą dostaliśmy w Domu Malarek, trafiamy do Zagrody wspomnień po Janie Boduch. Jest to jedna z prywatnych posesji, na którą można zajrzeć. Stajemy przed furtką, nie bardzo wiedząc, czy można wejść, ale miły pan zaprasza nas do środka. Na otoczonym kwiatami podwórku znajdujemy kolorową studnię, malowaną budę dla psa (pies także jest tyle, że gipsowy) i malowaną figurkę starszego pana z kubeczkiem w ręce. Wrzucamy dobrowolną opłatę za to, że możemy sfotografować prywatne podwórko i ruszamy dalej ku radości Liwii, która zachwycona jest kombajnami i traktorami. Mnie najbardziej podobają się aleje ze starymi wierzbami.

Zalipie – wizyta w edukacyjnej zagrodzie Trójniaków.

Odchodzimy od głównej drogi, aby dotrzeć do Zagrody edukacyjnej Trójniaków. Tutaj za możliwość zwiedzania, odwdzięczamy się zakupem malowanego stojaka na serwetki, będziemy mieć trochę Zalipia w domu. Trafiamy na samego właściciela, bardzo sympatyczny pan ucina sobie z nami pogawędkę. Zagroda ma przybliżyć, jak wyglądała tradycyjna izba w Zalipiu, ale też służy do edukacyjnych zajęć m.in. z wypieku chleba czy placków „blachorzy”. Można tu zobaczyć drewniane przyrządy, pomalowane w kwiaty meble czy stare naczynia. W jednym z pomieszczeń znajduje się Szopka Bożonarodzeniowa, w której są wykonane własnoręcznie postacie biblijne naturalnej wielkości.

Dom Felicji Curyłowej – kwintesencja Zalipia

Spacerkiem dochodzimy do malowanego krzyża i zagrody o wdzięcznej nazwie „Miś”. Tutaj, na jej podwórku znajduje się pięknie wymalowany napis: Zalipie. Kilka kroków dalej znajduje się oddział Tarnowskiego Muzeum, czyli Zagroda Felicji Curyłowej. Felicja Curyłowa była chyba najsłynniejszą malarką z Zalipia, była też prekursorką lokalnej sztuki, dlatego też już za jej życia jej dom stał się centrum sztuki ludowej. Z tego też powodu był już wtedy tłumnie odwiedzany. Po jej śmierci nieruchomość zakupiła Cepelia, która w 1978 r. przekazała budynki Muzeum Okręgowemu w Tarnowie. Wystawa obejmuje dwa domy, stajnię, stodołę oraz przeniesioną obok malowaną chałupę z klepiskiem. Budynki, które możemy dzisiaj oglądać, wyglądają identycznie jak za życia malarki.

Z powodu panującej epidemii koronawirusa, zwiedzanie zagrody jest ograniczone. Na jej terenie jednocześnie może przebywać do 10 osób. Stajemy więc przed drewnianym płotem i czekamy na wejście. Przed nami stoi jakieś paręnaście osób. Przez płot widzimy, jak inni oddają się już zwiedzaniu. Kolejka porusza się bardzo wolno ponieważ jednym z elementów wystawy jest 30 minutowy film o sztuce Zalipia. Większość zwiedzających znika więc na pół godziny w jednej ze stodół, a my w tym czasie smażymy się w upale. W kolejce nikt nie ma maseczki, ludzie stoją zbici w kupkę, bo kolejka tworzy się na poboczu drogi. Wśród ludzi słuchać słowa krytyki na temat organizacji, tego, że na otwartym terenie muzeum trzeba mieć maseczki, których nikt nie wymaga w kolejce, w której ludzie stoją od siebie w niewielkich odległościach. No ale nic… też dzielnie stoimy i po jakiś 45 minutach udaje się nam wejść do środka.

Dom Felicji Curyłowej

Na terenie muzeum znajduje się kilka obiektów w tym dom Felicji Curyłowej (stoi bokiem do ulicy), niestety nie można wejść do środka. Wszystkie obiekty, z uwagi na pandemię, można oglądać tylko zewnątrz i przez okna. Na szczęście wystarczy to, aby zachwycić się tym miejscem. Wewnątrz chat stropy i ściany są bogato zdobione malaturami wykonanymi bezpośrednio na tynku oraz „dywanami” i makatkami malowanymi na papierze. W jednej z izb można zobaczyć tradycyjny strój powiślański, własnoręcznie wykonany przez Felicję Curyło. Wystrój dopełniają wyroby z kolorowej bibuły: pająki, rózgi weselne i kolorowe bukiety, zdobione talerze ale też malowanki na papierze i wycinanki, które dodatkowo przyozdabiają wnętrza. Bardzo bogato zdobionym pomieszczeniem jest kuchnia, w której króluje tradycyjny piec, wymalowany na niebiesko i pokryty wielobarwną malaturą z motywem roślin. Jeżeli dobrze się przyjrzycie to znajdziecie też packi, które są pierwowzorem zalipiańskich ozdób.

Dom Stefanii Łęczyckiej

Obok domu Stefanii znajduje się biały dom z niebieskimi okiennicami, który był zamieszkany przez inną malarkę i poetkę: Stefanię Łęczycką. Dom pochodzący z XIX wieku został całkowicie rozebrany i przeniesiony do tego mini skansenu. Niestety z uwagi na jego fatalny stan udało się zachować tylko jakieś 20% oryginalnej budowli. Tu też zaglądamy przez okna do wnętrz izb.

Chata biedniacka.

To trzeci obiekt, który można zobaczyć na terenie tego mini skansenu. Odróżnia się on od dwóch pierwszych „bogatych” chat. Jest to budynek zrębowy, jednoizbowy, w którym pod jednym dachem znajdują się pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze (obora, chlewik). Ten rodzaj budynku posiada dach pokryty strzechą (i cudownie porośnięty mchem) oraz bielone wapnem ściany. Wnętrze chaty jest również dużo skromniejsze, widać to przede wszystkim po sprzętach. Jedynym zdobniczym elementem są piękne malatury roślinne namalowane na ścianach zewnętrznych budynku.

Na terenie muzeum znajdują się jeszcze dwa budynki: dawna obora, w której obecnie znajduje się sala przeznaczona na warsztaty muzealne i kasa muzealna oraz stodoła, w której można obejrzeć dawny sprzęt rolniczy i transportowy (wozy, sanie) oraz film, o którym już wyżej wspominałam. Filmu nie oglądamy ze względu na tych, którzy stoją za płotem i czekają na możliwość wejścia na teren skansenu.

Kościół w Zalipiu.

Jest to trzeci, po Domu Malarek i Zagrodzie Felicji Curyło, ważny i obowiązkowy punkt zwiedzania Zalipia. Świątynia jest relatywnie młoda, poświecono ją w 1949 roku. Kiedy czytałam o tym miejscu, wyobrażałam sobie stary drewniany kościół, w którego środku zamiast malowideł świętych, ściany pokryte są kolorowymi kwiatami. Jakie było moje zaskoczenie, gdy weszłam do środka i zobaczyłam współczesną świątynię skromnie ozdobioną kwiatowymi malunkami. W prawdziwym zalipiańskim stylu odnalazłam tam tylko jedną kaplicę. Trzeba przyznać, że kościół dzięki malowidłom w kwiaty ma niesamowity klimat, a mieszkańcy Zalipia są ze swojej świątyni niesamowicie dumni. W końcu sami przyczynili się do tego, jak obecnie wygląda.

Z kościoła prostą drogą dochodzi się pod Dom Malarek. Warta uwagi jest stara, drewniana chata pięknie przyozdobiona malunkami. To tak naprawdę jedyne miejsce, w którym poczuć można ducha starej polskiej wsi, czyli to, co najbardziej kocham. Stąd już kilka kroków dzieli nas od Domu Malarek, a tym samym kończymy nasz spacer po Zalipiu.

Zalipie… zachwyt czy rozczarowanie?

Właśnie tak pół na pół… Jeżeli ktoś spodziewa się wioski ze starymi drewnianymi chatami, które pomalowane są w kolorowe kwiaty to mocno może się rozczarować. Zalipie to zwykła, zamieszkała wieś w której domy w większości są murowane. Niestety kwiatowe wzory lepiej prezentują się na starych, drewnianych powierzchniach. Byłabym jednak nieuczciwa gdybym nie napisała, że Zalipie ma w sobie ogromny urok. Mimo tego, że większość naszego spaceru odbywała się zwykłą, asfaltową drogą to znaleźliśmy w Zalipiu pola pełne złotych zbóż, drzewa z gałęziami uginającymi się od owoców, drewniane płoty, aleje starych wierzb, kwiatowe łąki i kilka drewnianych zabudowań. Jeżeli więc nastawimy się na spacer po wiosce takiej jak inne, która jest miejscem wyjątkowo przyozdobionym, to Zalipie powinno się nam podobać. Nie ma co gdybać, jest blisko… polecam przekonać się na własnej skórze.

Rad kilka przed wyprawą do Zalipia:

  • w wiosce nie ma sklepu, który byłby otwarty w niedziele, nie ma też miejsca, w którym można zaopatrzyć się w jedzenie, dlatego też warto zabrać ze sobą zapas wody. Napoje można kupić w małym barze obok Muzeum Felicji Curyło. Polecamy tam przepyszną, domową szarlotkę.
  • w Zalipiu nie ma żadnej restauracji.
  • spacer pomiędzy głównymi atrakcjami wioski wraz z dojściem do Zagrody Edukacyjnej wyniósł około 6 km, idzie się po asfalcie, nie ma pobocza.
  • świetną alternatywą na zwiedzanie Zalipia jest rower
  • parkingi znajdują się pod Domem Malarek (mniejszy) i Muzeum Felicji Curyłowej (większy), zwiedzanie polecam zacząć od jednego z tych miejsc
  • link do strony Domu Malarek –> http://dommalarek.pl
  • link do strony Muzeum Okręgowego w Tarnowie –> https://muzeum.tarnow.pl
  • poniżej wrzucam mapę Zalipia z zaznaczonymi domami, które są pomalowane w tradycyjne wzory. Dokładniejszą mapkę można otrzymać w Domu Malarek.

Na zachętę zamieszczam małą galerię pozostałych zdjęć z Zalipia.

Podziel się linkiem:

Komentarze

  1. 15 sierpnia, 2020 11:09 pm Odpowiedz

    Tak sobie wyobrażam wioski w Królestwie Polskim za cara Aleksandra I.

  2. Sia
    Sia
    15 sierpnia, 2020 8:25 pm Odpowiedz

    Byłam kiedyś w takiej miejscowości, gdzie były „malowane chatki”. Niby to widowiskowe, a jednak nie mój styl. Nie chciałabym mieszkać na co dzień w takim miejscu.

  3. 13 sierpnia, 2020 6:06 pm Odpowiedz

    Wzruszają mnie kadry z tej wioseczki – ta dbałość o szczegóły. Przepięknie i fajnie, że takie miejsca dzięki temu dziwnemu czasowi covidowemu mają szansę tak bardzo być popularne 😉

  4. 13 sierpnia, 2020 10:26 am Odpowiedz

    Jak widać i w Polsce są przepiękne perełki. My podobnie jak Wy zostaliśmy w kraju i też odkrywamy jego uroki 🙂 Pozdrwaimy

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      13 sierpnia, 2020 12:25 pm Odpowiedz

      A nie tęsknicie za dalekimi podróżami? Nam ich trochę brakuje. Polska jest piękna ale chętnie ruszyli byśmy gdzieś dalej.

  5. 13 sierpnia, 2020 9:42 am Odpowiedz

    Widziałam wiele relacji z Zalipia, ale Twoja jest wyjątkowa, bo okraszona pięknymi zdjęciami i z przyjemnością się je ogląda. Niektórzy uważają malowane Zalipie za kicz, ale mnie osobiście ta wieś się podoba, może dlatego,że wychowałam się na wsi i lubię wiejskie klimaty.
    Nie byłam w Zalipiu, ale jak będzie mi po drodze, to zapewne się tam zatrzymam.
    Pozdrawiam 🙂

    • 1000krokow.pl
      1000krokow.pl
      13 sierpnia, 2020 12:28 pm Odpowiedz

      Kiczem bym tego nie nazwała, to bardzo nieuprzejma nazwa czyjejś tradycji. Trochę szkoda, że niektórzy tak oceniają pracę innych. Tym bardziej, że mieszkańcy Zalipia są bardzo dumni ze swoich prac. Mimo, że malunki nie pasują mi do nowych budynków to uważam, że ma to swój urok.

  6. 13 sierpnia, 2020 12:12 am Odpowiedz

    Przepiękne miejsce i jaka wyobraźnia lokalnych kobiet. Na żywo jeszcze Zalipia nie widziałam, ale w przyszłości chętnie się tam wybiorę.

  7. 12 sierpnia, 2020 7:22 pm Odpowiedz

    Ja także słyszałam o Zalipiu (nigdy tam nie byłam), a na Twoich zdjęciach jest jeszcze piękniejsze niż sobie wyobrażałam! Dziękuję! Pozdrawiam serdecznie!

  8. Aleksandra Załęska
    Aleksandra Załęska
    12 sierpnia, 2020 10:05 am Odpowiedz

    Co za cudowne miejsce 🙂 Słyszałam o tej wsi wiele dobrego, a jak patrzę na Twoje zdjęcia, to chciałabym tam natychmiast pojechać 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *