Zamknij

Marrakesz – w cieniu ogrodu Majorelle

Za oknami zimno i ciemno, jesień niepostrzeżenie zamieniła się w zimę. Chcemy więc podarować Wam trochę słońca i zabrać na spacer po przepięknym Marrakeszu i wspaniałych ogrodach Majorelle...

Marrakesz…

…to miasto zmysłów, miasto, które odczuwa się każdą komórką swojego ciała. Miasto, w którym człowiek albo się zakocha, albo go znienawidzi i szybko z niego ucieknie. Setki zapachów, począwszy od świeżych owoców, potraw gotowanych na ulicach, przypraw, którymi handluje się na sukach, garbowanej skóry, kwiatów czy wreszcie rozkładających się śmieci. Wszechotaczający hałas, począwszy od gwaru ulicy, handlarzy, żebraków, zwierząt, samochodów, dzieci, skończywszy na muzyce ulicznych grajków, która sprawia, że człowiek czuje się jak w transie. Setki kolorów żywych jak nigdzie indziej na świecie. Smaków intensywnych jak nigdzie indziej. Klejnot Afryki. Mekka dla oka. Marrakesz wciągnął nas tak, że nie ruszyliśmy się z niego przez cały pobyt w Maroku.

W Marrakeszu czułam się w tak, jak gdybym wróciła do domu. Nie przeszkadzało mi natręctwo Marokańczyków, którzy są bardziej nachalni niż skrzyżowanie Egipcjanina z Tunezyjczykiem. Nie przeszkadzał mi fakt, że od pierwszego naszego kroku na placu Dżemaa al-Fina, każdy chciał nas oszukać. Nie drażnił mnie nawet odór spalin ani wciskający się wszędzie piaskowy pył. Wszystkie te rzeczy rekompensowała mi uroda Czerwonego Miasta, przepiękne zabytki, najsmaczniejszy sok pomarańczowy, miętowa herbata pita nad rozświetlonym do czerwoności placem Dżemaa, wąskie uliczki niczym ze scenografii „Gry o tron” i chłodny cień Riadu, w którym mieszkaliśmy.

Serce Marrakeszu — stare miasto zwane medina otoczone jest murami. To w ich obrębie znajdują się wszystkie najważniejsze atrakcje miasta. Góruje nad nim minaret meczetu Al-Kutubijja. Ciasno splątane uliczki, momentami tak wąskie, że trudno byłoby się minąć rowerami, otaczają najważniejszą część miasta — plac Dżamaa el-Fina. Do XIX wieku ścinano na nim przestępców, których zakonserwowane głowy wieszano na bramach miasta. Obecnie nie ma śladu po tych praktykach. W dzień plac jest miejscem targowym, w nocy zmienia się w rozżarzoną do czerwoności garkuchnię. Nie można być w Maroku i nie zobaczyć oświetlonego placu z góry.


Suki czyli arabskie place targowe.

Niebywałą atrakcje miasta stanowią suki. Komuś, kto nigdy nie był na prawdziwych targach arabskich trudno to sobie wyobrazić. Ogromny teren, który jest ciągiem malutkich uliczek, zadaszonych alejek, małych placyków, uroczych zaułków. Suki przechodzą płynnie z jednego w drugi, spacerując, oglądasz wyroby skórzane, aby nagle i niespodziewanie znaleźć się na suku z odzieżą i pasmanterią, nie zdążysz nic wybrać i orientujesz się, że otacza cię biżuteria, zaraz wyroby kaletnicze, a kiedy chcesz wrócić na targ z przyprawami, okazuje się, że jesteś w krainie dywanów… Taki mały labirynt.

O tak, suki żyją swoim życiem, wchodząc na ich teren, trzeba wiedzieć, że zakrzywia się tam czasoprzestrzeń. Mogłabym tu godzinami opowiadać o przewspaniałej Madrasie Ibn Yusufa, w której mozaikach się zakochałam czy przepięknym Pałacu Al-Bahia, czyli pałacu faworyty. O tym wszystkim opowiem wam w kolejnych postach, gdyż są to miejsca tak piękne, że każde z nich wymaga osobnego wpisu i ogromnej ilości zdjęć. 


Dziś chciałam wam pokazać inne, wspaniałe miejsce Marrakeszu…

… Ogród Majorelle

(po francusku Jardin Majorelle, a po arabsku: حديقة ماجوريل‎‎)

Jestem przekonana, że o tym miejscu słyszał każdy i każdy widział jego zdjęcia. Kojarzony bardziej jako ogród Yves’a Saint — Laurenta, jest chyba najbardziej rozpoznawalną (obok placu Dżamaa el-Fina) wizytówką Marrakeszu. Ogród oddalony jest od centrum miasta o około 3 kilometry i znajduje się w dzielnicy Ville Nouvelle — nowego miasta. Pokonaliśmy tę trasę spacerem, idąc wzdłuż szerokich ulic, biurowców, sklepów i sieciowych restauracji. To już całkiem inna część Marrakeszu, której bliżej jest do europejskich miast. Ogród znajduje się w całkiem niepozornym miejscu, od świata odgradza go czerwony czy też jasnoróżowy mur, za którym kryje się prawdziwy raj.

Odrobina historii…

W roku 1922 teren ten znajduje się na obrzeżach Marrakeszu i jest porośnięty lasem palmowym. Już od trzech lat w mieście mieszka francuski malarz Jacques Majorelle (1886-1962). Afryka i Marrakesz tak go zachwycają, że postanawia tu zostać na stałe. Chce jednak przenieść się z okolic placu Dżamaa el-Fina w jakieś spokojniejsze miejsce. Kupuje więc 1,6 hektara ziemi na skraju gaju palmowego i zakłada na niej ogród. Zatrudnia też znanego architekta: Paula Sinoir’a, którego prosi o zbudowanie willi w stylu mauretańskim z elementami Art Déco. Późnej artysta dokupuje okoliczne działki i powiększa ogród do 4 hektarów. W domu zbudowanym przez Sinoir’a zakłada pracownię malarską, a sam wprowadza się na piętro willi.

W roku 1937 Majorelle wpada na pomysł pomalowania ścian willi na kolor niebieski, a dokładnie ultramarynę. Odcień wymyśla malarz, jest to coś łączącego żywy niebieski odcień z kroplą fioletu. W ten oto sposób powstaje znany na całym świecie kolor Majorelle. Kolejne czterdzieści lat swojego życia malarz poświęca na stworzenie z ogrodu istnego dzieła sztuki. Udaje mu się to, ale ogród jest niczym „żarłoczny ogr” i pochłania olbrzymie ilości środków finansowych. Między innymi z tego powodu artysta decyduje się otworzyć teren dla zwiedzających. Robi to w roku 1947 i to od tego czasu wstęp do ogrodów jest płatny. Sam Jacques Majorelle w 1955 roku traci nogę w wypadku samochodowym. Po ośmiu latach, na skutek złamania kości udowej i problemów ze zdrowiem wyjeżdża do Paryża, gdzie umiera w roku 1962 z dala od swojego ukochanego ogrodu.

Kiedy w roku 1966 Yves Saint Laurent dowiaduje się, że popadające w zapomnienie ogrody Majorelle mają zostać sprzedane i przerobione na kompleks hotelowy, robi wszystko, aby stać się nowym właścicielem tego terenu. Projektant jest zachwycony Marrakeszem, ma w nim dom i regularnie ucieka z Paryża do ciepłego Maroka. Ogrody odwiedza już wcześniej, zna je i uwielbia. Wraz ze swoim partnerem Pierrem Berge zakupili ogród w 1980 roku i zajęli się jego rozwojem, dbając o to, aby wszystko, co tworzą pozostało zgodne z wizją Majorella. Yves Saint Laurent zmarł w Paryżu w 2008 roku, zgodnie z jego wolą jego prochy rozsypano w ogrodzie Majorelle.

Wstęp do ogrodu jest płatny, bilet normalny to wydatek 70 MAD (około 28 zł), a do Muzeum 30 MAD (około 12 zł). Aby dostać się do środka, należy udać się do kas przy ulicy Rue Yves Saint Laurent. Ogród otwierany jest o 8 rano, zamykany o 17 w sezonie zimowym i o 18:00 w sezonie letnim. Za te kilka groszy mamy możliwość spacerowania wzdłuż zacienionych alejek, oglądania kolekcji kaktusów, egzotycznych roślin. Baseny, fontanny i śpiew ptaków sprawiają, że człowiek czuje się jak w oazie spokoju. Dawne atelier Yves Saint Laurent’a zostało przerobione na Muzeum poświęcone kulturze Berberów.

Przekraczając bramę ogrodów, przechodzi się przez niewielkie patio z fontanną, oczywiście już od pierwszego kroku otacza nas najważniejszy w ogrodzie kolor — blue majorelle. Kilka kroków dalej wchodzimy w zacienioną alejkę ze ścianą z bambusów, chłód, jaki tu panuje, kontrastuje z upałem na ulicach miasta. Jest cicho i przyjemnie. Ustawione po bokach ławki zachęcają do tego, aby na nich spocząć i nie ruszać się nigdzie dalej. Jest przyjemnie, pięknie i chłodno. Spacerujemy bez pośpiechu pośród okazów roślin, oglądamy kolekcje kaktusów i ciesząc się przyjemnym chłodem. Ogród Majorelle jest tak różny od pozostałej części Marrakeszu… Nie mylił się ten, który nazwał go zielonym sercem miasta.

O Marrakeszu można pisać w nieskończoność i obiecuje przynajmniej jeszcze jeden tekst o tym, co warto tam zobaczyć i dlaczego warto tam wrócić. Chciałabym się z Wami podzielić radami jak wybrać odpowiedni Riad tak, aby poczuć klimat życia w marokańskim domu, dlaczego nie warto pytać na ulicy o pomoc, ile kosztuje wskazanie właściwego kierunku drogi, dlaczego marokańskie kobiety nie lubią, kiedy robi się im zdjęcia, gdzie znaleźć najpyszniejszy tadżin i dlaczego warto wybrać jeden stragan ze świeżymi sokami. Na pewno tam jeszcze wrócimy…

Zdjęcia Jacques Majorelle, Yves Saint — Laurenta oraz plan ogrodu pochodzą ze strony http://www.jardinmajorelle.com/.

Podziel się linkiem:

Komentarze

  1. 3 listopada, 2021 9:56 am Odpowiedz

    Bardzo ciekawy ten Marrakesz 🙂 warto odwiedzenia. Odnotuję sobie 😉

  2. 20 sierpnia, 2020 11:14 am Odpowiedz

    Super, że byłaś, a może jesteś tak zafascynowana Marrakeszem. Dla mnie miasto jazgotu i naciągaczy. Ogrody Majorelle rozczarowały nas bardzo. Owszem, piękna medyna i raj dla fotografa.W miastach robiliśmy tylko zakupy, nocleg i uciekaliśmy w góry Atlas ,albo na pustynię. Po miesiącu podróży byliśmy zachwyceni tym krajem.
    Pozdrowienia 🙂

  3. agata
    agata
    2 października, 2017 9:13 am Odpowiedz

    Fajny wpis. Dobrze wiedzieć, że są takie miejsca. Akurat bardzo lubię YSL. Kiedyś odwiedzę te ogrody.

  4. lady505
    lady505
    7 grudnia, 2016 10:26 pm Odpowiedz

    Noooo…. to mnie wkręciłaś tym Marrakeszem 😉

  5. 7 grudnia, 2016 2:14 am Odpowiedz

    piękne zdjęcia!
    fascynują mnie te wiszące metalowe latarnie, jak już tam kiedyś pojadę to sobie przywiozę, o ile oczywiście będę w stanie się oderwać od miejscowego jedzenia ^^

  6. Marta
    Marta
    6 grudnia, 2016 9:05 pm Odpowiedz

    Super zdjęcia!

  7. 6 grudnia, 2016 4:11 pm Odpowiedz

    Strasznie miło się czytało i oczyma wyobraźni wędrowało po tych wspaniałych miejscach!

  8. Dee
    Dee
    6 grudnia, 2016 10:42 am Odpowiedz

    Świetny tekst, udało mi się wrócić z Tobą do Matoka, choć na chwilę

  9. 6 grudnia, 2016 10:25 am Odpowiedz

    Piękne kolory… Malta od dawna chodzi mi po głowie! Szczególnie teraz, kiedy jest tak potwornie zimno i ciemno za oknem!!!

  10. 5 grudnia, 2016 11:15 am Odpowiedz

    Przepiękne, kolorowe miejsce. Może w 2017 uda nam się tam dotrzeć 🙂

  11. 5 grudnia, 2016 11:15 am Odpowiedz

    Strasznie chciałabym mieć możliwość zobaczyć wszystko co chcę, a do listy dołącza również Marrakesz 🙂

  12. 5 grudnia, 2016 10:59 am Odpowiedz

    Przepięknie! Wyjątkowe wnętrza, piękne kolory, uwielbiam chabrowy i pomarańcz 🙂 Chciałabym się tam przenieść choćby na kilka dni 🙂 W ten zimowy czas było by to coś wspaniałego 😀

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *