Zamknij

Atrakcje wyspy Bohol.

atrakcje Bohol

Za nami pierwszy, ogromnie intensywny dzień i dylemat jakie kolejne atrakcje wyspy Bohol wybrać. W ciągu jednej doby zobaczyliśmy słynne Wzgórza Czekoladowe, Sanktuarium Taserów i dwa przepiękne wodospady. Kto jeszcze nie czytał może to nadrobić zaglądając do: Bohol – serce Filipin. Wcześniej udało nam się też odwiedzić wyspę Panglao i posnurkować w poszukiwaniu żółwi (Panglao i Balicasag czyli jak szukaliśmy żółwi). Wydawać by się mogło, że zobaczyliśmy już wszystko, co Bohol ma do zaoferowania, ale okazało się, że na tej wyspie nawet nocleg może urastać do rangi traumatycznego przeżycia. Przed nami dawka adrenaliny na jednym ze słynnych Zip Line i rejs w scenerii słynnego „Czasu Apokalipsy” z całkiem dobrym obiadem… czyli dzień drugi i kolejne atrakcje wyspy Bohol.

PRZEŚPIJ SIĘ W DŻUNGLI

Jak to często bywa, znajomi znajomych polecili nam nocleg, który miał spełniać wszystkie nasze oczekiwania i na długo zapaść w pamięć. My i tak jak zwykle nie mieliśmy zaplanowanego miejsca do spania, więc nie pozostało nam nic innego jak spróbować we wskazanym miejscu. Od głównej drogi: Loyay Interior Road, na której wysadził nas kierowca, musieliśmy przejść tylko 850 metrów. „Przejść” to mało adekwatne słowo, bo ze zmęczenia to bardziej wyglądało na powłóczenie nogami. U celu za to zobaczyliśmy paręset schodów w dół…

Wszystko pięknie, ale na samą myśl o tym, że następnego dnia będziemy musieli po tych schodach wejść z plecakami, jakoś większość z nas zrzedła mina. Nikomu jednak nie chciało się już wracać tych 800 metrów, więc stoczyliśmy się schodami w dół. Tam kolejna niespodzianka: bar z recepcją znajdował się dokładnie w połowie schodów. A to oznaczało, że albo w nim zostajemy, albo idziemy do domków i później znowu wspinamy się po schodach. Tak właśnie zaczął się nasz pobyt nad rzeką Loboc.

Nuts Huts Resort

Nuts Huts to ośrodek położony nad samą rzeką, w otoczeniu dżungli. Drewniane domki różnią się przede wszystkim wielkością, mają jednak dwie wspólne rzeczy — zimna woda i brak klimatyzacji. Domki zbudowane są tak jak wiele domków na Filipinach z użyciem naturalnych i ogólnie dostępnych surowców. Jest skromnie i czysto. Do tego w połowie wspominanych już schodów znajduje się bar, który położony jest na tarasie i rozpościera się z niego piękny widok na rzekę i dżunglę. Jeden z poważniejszych minusów tego miejsca to otwarty rachunek dla każdego z domków… sprawia, że traci się kontrolę nad ilością zamawianych w dań i napoi… skądinąd jedzenie w Nuts Huts jest wyjątkowo dobre.

Za domek dla dwóch osób trzeba zapłacić 1200 peso, czyli na dzisiaj około 90 zł. 400 peso (30 zł) kosztuje łóżko w dormitorium. W naszym domku dla czterech osób mieliśmy jedno podwójne łózko i łózko piętrowe. W gratisie ma się widok na rzekę i towarzystwo komarów. W Nuts Huts nie znajdziemy też dostępu do Internetu, ośrodek stawia na kontakt z naturą i odpoczynek od dóbr cywilizacji.

Cicha noc…

Kiedy po wspaniałej kolacji położyliśmy się do łóżek, okazało się, że panujący dookoła hałas jest tak duży, że trudno jest zasnąć. Mimo że byliśmy w środku dżungli i teoretycznie powinno być cicho, to odgłosy natury były tak doniosłe, że przewracaliśmy się z boku na bok. Leżąc po ciemku w tej chatce ze ścianami niczym papier, miałam wrażenie, że wszystkie stworzenia dżungli drą się wniebogłosy nad moją głową. Kiedy już udało się zapaść w sen, to co jakiś czas budził nas dziwny, doniosły dźwięk przypominający wycie jakiegoś zwierzęcia. Rano okazało się, że to sygnał dźwiękowy mający odstraszyć niebezpieczne stworzenia. Okazuje się więc, że spanie w dżungli już samo w sobie stanowiło nie lada atrakcję.

ZIP LINE czyli największa atrakcja wyspy Bohol.

Z samego rana, po wyśmienitym śniadaniu i zapłaceniu dość pokaźnego rachunku, ruszyliśmy schodami w górę. Przed nami kolejna atrakcja wyspy Bohol… Z Nuts Huts do Loboc Eco – Tourism Adventure Park musieliśmy przejść 1,5 kilometra, spokojny marsz zajął nam 20 minut. Zip Line, czyli zjazd na linie miał być jednym z żelaznych punktów naszego pobytu na Filipinach.

Na wyspie Bohol są dwa takie miejsca, jedno z nich to właśnie Loboc Eco – Tourism Adventure Park na północ od miasta Loboc. Drugie i chyba słynniejsze miejsce to Danao Adventure Park. Danao leży 70 km w głąb wyspy i jeżeli chcielibyśmy tam jechać to musielibyśmy wydłużyć nasz pobyt na Bohol o dwa kolejne dni, gdyż prom, jakim mamy płynąć na kolejną wyspę pływa co kilka dni. Z opowieści i wertowania Internetu wiemy, że Danao oferuje więcej atrakcji, nie tylko Zip Line, ale także spływ kajakami czy wędrówki po jaskiniach. Dochodzimy niestety do wniosku, że czasami trzeba z czegoś zrezygnować i decydujemy się na pobliski Adventure Park.

Świat z lotu ptaka…

Na linie zjeżdża się w pozycji leżącej, trasa w jedną stronę ma 520 metrów, a w drugą – powrotną 480 m. Lina rozpięta jest na wysokości 120 metrów nad ziemią, a dokładnie nad korytem rzeki Loboc. Przejazd w dwie strony to koszy 350 peso.

Nie zastanawiamy się długo. Kupujemy bilety i lecimy do kolejki. Pierwsza chwila zawahania przychodzi kiedy zapięta kładę się na uprzęży. Na głowie mam kask, ale patrząc ile metrów jest do ziemi to marna szansa aby w czymkolwiek on pomógł. Obsługa sprawdza wszystkie zapięci i fruuu… Zjazd jest niesamowity, widoki boskie, przestrzeń dookoła ogromna i wysokość trochę niepokojąca… Kiedy nabieram coraz większej prędkości przelatuje mi przez myśl, że nikt nie mówił jak to urządzenie hamuje… No i chyba jest to najlepsza część całej zabawy.

 

PŁYWAJĄCA RESTAURACJA NA RZECE LOBOC hit czy kit?

Jakoś przed wyjazdem przeczytałam o tym miejscu, że to ogromna komercyjna atrakcja, a do tego mocno kiczowata. No cóż… połowę naszej ekipy przekonał szwedzki bufet i możliwość najedzenia się do woli, druga połowa była przekonana mimo średnio zachęcających recenzji.

Loboc River

to największa rzeka wyspy, jej źródło leży w mieście Carmen, w samym centrum Bohol. Miasto o tej samej nazwie znajduje się 30 km od portu w Tagbilaran. My z Adventure Park mamy rzut beretem, tricyklem i dwoma skuterami lokalni podwożą nas pod miejsce, w którym wykupuje się rejsy.

450 peso, tyle kosztuje rejs rzeką Loboc wraz z posiłkiem w postaci szwedzkiego stołu, filipińską muzyką na żywo i pokazem tańców lokalnych. Płaskie barki z napędem motorowym zostały przerobione na romantyczne i faktycznie lekko kiczowate, pływające restauracje. Na środku każdej z nich ułożony jest bufet, dookoła stoliki przykryte uroczymi ceratkami. Wchodzimy na barkę jako pierwsi, mamy więc możliwość zobaczenia co dla nas przyszykowano. I tu spore zdziwienie: jedzenia jest dużo, jest różnorodne i jak się chwile później okazuje, bardzo smaczne.

Rejs trwa godzinę, po drodze mijamy nasze chatki w lesie i lokalnych mieszkańców kąpiących się w rzece. Zatrzymujemy się też obejrzeć słynny filipiński taniec – Tinikling. Jest on uważany za narodowy taniec Filipin, ruchy tancerzy mają naśladować ruchy ptaka tinikling, który spaceruje między trawami i przeskakuje przez gałęzie. Jako przeszkody używa się bambusowych kijów i cała zabawa przypomina trochę naszą grę w gumę. My oczywiście musiałyśmy iść spróbować… do dziś mam w uszach graną wtedy melodię…

Czy warto?

Może ktoś ten rejs nazwać durną i komercyjną atrakcją, ja jednak odniosłam wrażenie, że mieszkańcy Bohol chcą nam pokazać to, z czego są dumni. Z pełną świadomością wykorzystują możliwości, jakie daje im rzeka. My wszyscy wysiedliśmy po tej godzinie najedzeni i zadowoleni. Podobał nam się zarówno sam rejs z jego skromnymi atrakcjami, jak i widoki, jakie mieliśmy przez godzinę. Bo Loboc to piękna rzeka, otoczona dżunglą, porośnięta palmami, z miejscami powtykanymi domkami. Ponoć to właśnie w tym miejscu kręcony był „Czas Apokalipsy”… mnie jednak tę samą historię opowiadano, kiedy byłam na podobnym spływie na Dominikanie. Do dziś nie wiem, która z tych lokalizacji jest właściwa. W każdym razie rejs po rzece Loboc jest jedną z ciekawszych atrakcji wyspy Bohol. My polecamy.

W STRONĘ SIQUIJOR

Rzucamy okiem na pochodzący z VII wieku kościół św. Piotra stojący w centrum Loboc. Cały otoczony jest rusztowaniem i na pierwszy rzut oka widać jak ucierpiał na skutek trzęsienia ziemi w 2013 roku. Jeszcze nie został odbudowany, a tegoroczne trzęsienie ziemi ponownie go dosięgło. Wsiadamy w jepneya i ruszamy w drogę do Tagbilaran. Przejazd kosztuje naszą czwórkę 108 peso. Prom do Lareny na wyspie Siquijor wypływa o godzinie 20:00 (poniedziałki, środy i soboty). Okazuje się, że sprzedaż biletów rusza o godzinie 18:30. Jesteśmy za wcześnie, rozbijamy się więc pod terminalem i cierpliwie czekamy. O tak… Filipiny wyjątkowo uczą cierpliwości…

Podsumowanie kosztów:
  • nocleg w Nuts Huts – 2200 peso za domek dla 4 osób (zimna woda, brak klimatyzacji i internetu)
  • posiłki w Nuts Huts – Spaghetti sergio leane + cheese – 190 peso, Vietnam bamboh – 220 peso, Banana fritters + Ice cream – 130 peso, zestaw śniadaniowy – 220 peso, jajecznica – 80 peso
  • napoje w Nuts Huts: sprite lub cola – 20 peso, piwo San Miguel – 60 peso, rattle & rum – 60 peso
  • paczka papierosów – 90 peso
  • Zip Line – 350 peso (za osobę)
  • Płyta ze zdjęciami z Zip Line – 400 peso
  • Przejazd z Loboc Eco – Tourism Adventure Park do Pływających restauracji przy rzece Loboc (3,5 km) – 30 peso za osobę
  • Rejs po rzece Loboc – 450 peso (dodatkowo 80 peso piwo na barce)
  • Przejazd busem z Loboc do Tagbilaran (28 km) – 28 peso
Podziel się linkiem:

Komentarze

  1. Milagros
    Milagros
    16 grudnia, 2017 4:21 am Odpowiedz

    Fajny wpis. Kiedys byłam na Bohol i widziałam wszystkie te miejsca. To cudowna wyspa. Miło sobie powspominać.

  2. Davidbes
    Davidbes
    13 grudnia, 2017 11:52 am Odpowiedz

    Zawsze marzyłem o wyprawie na Filipiny i zobaczeniu wyspy Bohol. Najbardziej chciałbym na własne oczy zobaczyć te słynne Wzgórza Czekoladowe. Może kiedyś się uda.

  3. 20 sierpnia, 2017 12:07 pm Odpowiedz

    Po pierwsze, jesteś bardzo dzielną osobą. Zwiedzanie krajów azjatyckich jest wielkim emocji, ale może być niebezpieczne. Ale filmy i zdjęcia, które strzelałeś, są niesamowite!

  4. 23 czerwca, 2017 5:25 pm Odpowiedz

    Filipiny&Tajwan to mój plan na przyszły rok, ewentualnie wymiennie z Tajlandia&Indonezja – do przemyślenia.
    wszystkie te kraje mnie taaaak interesują, co tu wybrać?

  5. 22 czerwca, 2017 2:45 pm Odpowiedz

    Filipiny – bardzo zazdroszczę! Ale nie tracę nadziei, mam nadzieję wystarczy mi życia na wszystkie kierunki świata. Zdjęcia przepiękne, mam wrażenie, że idealnie oddają klimat miejsca. I lokalne jedzenie – wygląda mega! 🙂

  6. 20 czerwca, 2017 7:54 am Odpowiedz

    Przepiekne zdjecia, a egzotyka panuje nawet w sypialni i toalecie Marzy mi sie taki wyjazd z prawdziwego zdarzenia !

  7. 19 czerwca, 2017 10:12 pm Odpowiedz

    Wszystkie zdjęcia są piękne i zapierają dech w piersi… Chociaż niewiele wiem o tym miejscu to mam wrażenie, że perfekcyjnie oddałaś jego klimat. Zazdroszcżę widoków i przeżyć. 😉

  8. 19 czerwca, 2017 9:29 pm Odpowiedz

    Cześć.

    Jako miłośnik dobrego jedzenia szczerze przyznam, że brakowało mi opisów dań z lokalnej kuchni. Informacja o tym, że były pyszne to jednak za mało. Chciałbym po prostu poczytać o walorach smakowych, czy są słodkie, słone, ostre, et cetera, jaki rodzaj mięsa czy warzyw przeważa, i tak dalej. Ot, smakosz ze mnie.

    Pozdrawiam,
    graf zer0.

  9. Kamila / Z naciskiem na szczęście
    Kamila / Z naciskiem na szczęście
    19 czerwca, 2017 8:21 pm Odpowiedz

    Przygoda nie ma co. Fotografie są śliczne i na pewno dają Ci wspoemnienie na długie lata.

  10. Monika K.
    Monika K.
    19 czerwca, 2017 2:40 pm Odpowiedz

    Przeczytałam oba wpisy o wyspie Bohol plus oczywiście ten o Panglao. Jesteśmy na etapie planowania tam wyjazdu. Muszę powiedzieć, że znalazłam u Ciebie naprawdę masę praktycznych informacji i już wiem, że część wyjazdu po prostu od Was odgapimy. wszystkie miejsca jakie opisałaś są naprawdę super i skorzystamy z każdej atrakcji. Spróbujemy jeszcze dołożyć Danao Park. Czekam niecierpliwie na kolejne wpisy. Dzięki i tak trzymajcie.

  11. 19 czerwca, 2017 12:04 pm Odpowiedz

    Dla mnie byłaby to wspaniałą przygoda i piękne zdjęcia. Bardzoe chciałabym kiedyś odwiedzić to miejsce. Cudne wspomnia

  12. Quembec - lifestyle po włosku
    Quembec - lifestyle po włosku
    19 czerwca, 2017 12:00 pm Odpowiedz

    Ale jesteś odważna! Obejrzałam filmik i słabo mi od samego patrzenia.

  13. 19 czerwca, 2017 1:27 am Odpowiedz

    Przepiękne zdjęcia! Jesteś bardzo odważna, że zdecydowałaś się na ten zip line. Mnie się kręci w głowie od patrzenia na fotkę 😀 Śliczne domki. Pozdrawiam <3

  14. 18 czerwca, 2017 11:26 pm Odpowiedz

    Ale świetne! A ten zjazd na linie to już całkiem mega! Ja pewnie bym się bał 😛

  15. 18 czerwca, 2017 9:55 pm Odpowiedz

    Kurcze nie wiedziałam, ze takie fajne miejsca są na świecie. A ta pływająca restauracja – chce sie tam być 🙂

  16. 18 czerwca, 2017 3:20 pm Odpowiedz

    Dla mnie bomba! Pokazałam chłopakowi zdjęcia i zaczęłam kwikać, że chciałabym kiedyś odwiedzić takie miejsce <3 Ciekawe ile czasu zajmie mi namawianie go 😉 hihihih

  17. 18 czerwca, 2017 2:46 pm Odpowiedz

    Zazdroszczę, też chętnie spędziłabym tam czas!

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *